Życie w UK #1 Czyli jak to sobie wyobrażałam... - Szukanie pracy | Moja historia

Życie w UK #1 Czyli jak to sobie wyobrażałam... - Szukanie pracy | Moja historia

Witajcie!


Przychodzę do Was z nową serią o życiu w UK. Sama przed przyjazdem tutaj szukałam takich rzeczy w internecie, ale z tego co pamiętam to nie znalazłam ich zbyt wiele.
W UK jestem od ponad roku. Były chwile dobre jak i oczywiście te złe. Tak to już w życiu bywa.
Zacznijmy może od tego, że kiedy przylatywałam do Londynu miałam "załatwioną" pracę. No właśnie... "załatwioną" bo kiedy przyszłam do osoby, która rozmawiała wcześniej z moim chłopakiem i zapewniała, że praca będzie, powiedziała mi, że niestety nie ma nic dla mnie. Tak od samego początku miałam pod górkę niestety. Najpierw płacz, żal i strach... Co teraz? Jak znajdę pracę? Przecież nie mogę żyć na utrzymaniu chłopaka przez długi czas, a nie mam takich dużych oszczędności tym bardziej, że wcześniej studiowałam i przerwałam naukę. Oczywiście codzienne przeglądanie ofert z naciskiem na polskie oferty, ponieważ angielski w szkole a ten w życiu znacznie się różni i nie jest to proste dla osoby, która uczyła się przez całą szkołę samych podstaw i tak właściwie nic więcej z tego nie wyciągnęła. Pierwszą rzeczą, którą należy załatwić zaraz po przybyciu jest numer NIN o którym opowiem więcej w innym poście.
Dzwoniłam do wielu osób, odpowiadałam na różne ogłoszenia od sprzątania domów po pracę w sklepie oraz na produkcji. Powiem tak, polak polakowi wilkiem za granicą! Lepiej uważajcie.
W końcu przez znajomą poszłam po ok. dwóch tygodniach na pierwszą rozmowę do Starbucks. Miałam odpowiednie materiały do nauki. Rozmowa o pracę trwała może z jakieś 10 minut. Były przy tym dwie osoby, jedna zadawała pytania a druga zapisywała moje odpowiedzi. Przykładowe pytania: Dlaczego przyjechałaś do UK? Czy jesteś tu legalnie? Dlaczego akurat praca w Starbucks? 
Przypuszczam, że większość rozmów wygląda podobnie. Następnie po tej rozmowie zostałam poinformowana, że mam przyjść na następny dzień na dzień próbny. Taki dzień w Anglii jest darmowy. Słyszałam, że to też zależy na jakich zasadach się idzie, bo są takie dni próbne za które muszą płacić, ale w to się nie zagłębiałam. W skrócie opisze jak wyglądał ten dzień. Ogólnie musiałam zając się salą w odpowiedniej kolejności. Nie pamiętam już dokładnie jak to szło, ale najpierw od miejsca gdzie są cukry, serwetki itd, a potem stoliki w jakiejś kolejności. Tak czy tak na końcu nie dostałam tej pracy, bo chodziło im o język. Szczerze, nie podobała mi się tam praca w ogóle. Po godzinie chciałam powiedzieć, że rezygnuję ale jakoś zaciskałam zęby i robiłam dalej.
Potem znowu wiele telefonów większość do polaków. Raz nawet usłyszałam, że w moim głosie nie słychać determinacji! Wow! To aż mnie rozśmieszyło. Widocznie zadawanie zbyt wielu pytań może zostać źle odebrane. Nie wiem nawet na ile ogłoszeń o pracę odpowiedziałam. Aż w końcu ta osoba, która na samym początku miała mieć dla mnie pracę faktycznie mi ją dała!
Tak właśnie zostałam panią od sprzątania! Powiem Wam, że praca jak praca. Czasem jest ciężko, ale jeśli nie chcę to wystarczy wiadomość i nie idę do pracy. To działa oczywiście w obie strony, ale jeśli ma się dobrze ułożony grafik to naprawdę można zarobić super kasę. Dużo większą niż w innych miejscach za najniższą krajową. Pracuję u anglików i z językiem też sobie poradziłam. Po prostu nie można się bać, bo to nas jeszcze bardziej blokuje. Jesli powie się im, że czegoś się nie rozumie to nie ma problemu. Powiedzą coś inaczej i zawsze są życzliwi. Czasem się trafią wyjątki, ale takich wystarczy się pozbyć od razu :D
A może Wy macie jakieś podobne przeżycia? Chętnie poczytam :D

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 beamye , Blogger